piątek, 3 maja 2013

#3 Louis

#3 Louis


Idź przed siebie. Nie spoglądaj w dół. - powtarzałam sobie w myślach. Lekko przymknęłam powieki i na chwilę zatrzymałam się, by głęboko odetchnąć. Po cholerę mi to było! - denerwowałam się swoją głupotą i naiwnością. Dostałam wyzwanie - musiałam jemu sprostać. Ale czemu akurat to? Czemu moi "wspaniali przyjaciele" kazali mi przejść po krawędzi spadzistego dachu mojego domu? Słyszałam ich krzyki, które miały mi pomóc, ale one nic nie dawały. To znaczy, dawały: coraz bardziej się denerwowałam. Otworzyłam oczy i postawiłam kolejny krok. Nagle spojrzałam w dół. Po co? Nie wiem. Tak po prostu. Okazało się to moim największym błędem.Spanikowałam, widząc na jakiej wysokości jestem. Zachwiałam się i upadłam. Na szczęście obok mnie znajdował się komin. Złapałam się jego krawędzi i zwisałam wrzeszcząc w niebo głosy. I co? Kto mi teraz pomoże? Żaden z przyjaciół nie okazał się na tyle odważny. Żaden. Ktoś pobiegł po pomoc, ale co z tego? Do najbliższych sąsiadów miałam 3 km. Nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie za rękę i wciąga z powrotem na krawędź. Usiadłam i przylgnęłam do komina. 
-Spokojnie, zaraz z tond zejdziemy. Po co tu wchodziłaś? - usłyszałam kojący głos tuż przy swoim uchu.
-Czy to ważne? - wysapałam nie otwierając oczu. - Zabierz mnie z tego cholernego dachu! Mam lęk wysokości!
Byłam już cała spocona. Nigdy nie przeżyłam gorszego koszmaru. Gdyby nie ten nieznajomy, pewnie bym umarła. Albo coś sobie zrobiła, jeśli nie skończyłabym w trumnie.
Po chili gadki, chłopak przekonał mnie, bym powoli przesuwała się w stronę drabiny, po której tu wlazłam. On miał iść za mną i mnie asekurować. W końcu podjęłam próbę. Szłam wolniej niż ślimak, albo żółw, ale szłam. A raczej posuwałam się do przodu. W końcu dotarłam do celu i zlazłam na dół. Kiedy poczułam twardy i bezpieczny grunt pod stopami, upadłam na trawę i zaczęłam płakać. Byłam tak bliska śmierci, wypadku, a to dlatego, że graliśmy w butelkę. Nigdy, nigdy więcej nie zagram w tę durną grę! - powtarzałam w myślach łkając i zakrywając swoją twarz. Moi towarzysze zabawy dopadli do mnie, prawie mnie dusząc. Ten chaos, ogarnął mój wybawiciel, odganiając ich ode mnie i dając mi trochę swobody. Kiedy ludzi już poszli, usiadł koło mnie i... milczał. Tak, właśnie. Nie kazał mi się uspokoić, nie prawił mi morałów, nie pocieszał... Po prostu był. 
W końcu opanowałam się i wstałam z ziemi. Chłopak zrobił to samo, stając na przeciw mnie i posyłając lekki uśmiech.
-Dziękuję. - wyszeptałam, wbijając wzrok w trawę. Teraz zacznie się mądrzyć. - pomyślałam i zrobiłam kwaśną minę. Ale on chyba tego nie zauważył. Bardzo się pomyliłam.
-Daj spokój. - usłyszałam ten sam aksamitny, głęboki głos i podniosłam na niego swoje oczy. - Jestem Louis. A ty?
-Emm... [T.I.]. - podał mi rękę, a ja ją uścisnęłam. Zlustrowałam go wzrokiem. 
Wysoki brunet o niebieskich oczach i zniewalającym uśmiechu. Dobrze ubrany i porządnie uczesany. Mniej więcej w moim wieku. - Może wejdziesz na herbatę? - zapytałam w końcu tocząc ze sobą wewnętrzną walkę. 
W co ty się pakujesz? [T.I.], opanuj się! - mój umysł podpowiadał mi dość mądrze - nie znałam tego chłopaka, ale serce nie sługa. Poczułam, że muszę go lepiej poznać. Przystojny. odważny, wesoły... 
- Jasne, z przyjemnością. - usłyszałam w odpowiedzi i skierowałam się w stronę drzwi wejściowych. Louis zrobił to samo.

*Pięć miesięcy później*

-Louis, musimy porozmawiać. - powiedziałam do swojego przyjaciela siadając obok niego na kanapie. 
-Słucham? 
-Chodzi o to, co się między nami dzieje...
-Nie rozumiem. Coś jest nie tak? - Tomlinson zmarszczył brwi i spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
-Nie, nie... Tylko chciałabym... - zaczęłam przyciszonym głosem. Chciałabym...
-Czegoś więcej? - przerwał mi siedemnastolatek.
Spojrzałam na niego z zaskoczeniem. 
-No, tak. - wydukałam w końcu. Teraz nie będzie chciał mnie znać.Jesteś beznadziejna. - sama się dołowałam swoimi myślami.
-Bałem się, że już nigdy tego nie powiesz. - ten chłopak znowu mnie zaskoczył. Spojrzałam na niego z zaskoczeniem, a on ukazał swoje białe zęby w delikatnym uśmiechu, zbliżył się do mnie i złożyła na moich ustach delikatny, ale czuły pocałunek, który z przyjemnością odwzajemniłam.
Od tej pory jesteśmy nierozłączni i... zakochani.

No i jak Wam się podoba? Wiem, że krótki, ale na dłuższego nie miałam pomysłu. Liczę na szczere opinie. Ja, osobiście, jestem z niego nawet zadowolona. Ale to, czy mi się udał, pozostawiam Wam do opinii. :)
  / Marta ^^

2 komentarze:

  1. Świetny Imagin. Nie czytałam jeszcze podobnej historii. Zaintrygowałaś mnie. :) Czekam na następne opowiadanie i zapraszam do mnie:
    kevinismyhero.blogspot.com
    dont-worry-be-happy-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś nominowana do Libster Awards!
    Więcej na moim blogu: dont-worry-be-happy-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń